Bangkok – Miasto Aniołów Gdyby ktoś we śnie przeniósłby mnie do tego miasta i porzucił gdzieś w okolicach Chinatown – to po przebudzeniu niewątpliwie poczułabym się nie jak w niebie, ale wręcz przeciwnie!! Wyobraźcie sobie dwumetrowe chodniki, na których po obu stronach poustawiano tysiące straganów, tak, że między nimi ledwo dwoje ludzi może się przecisnąć, a na straganach przeróżne towary, których przeznaczenia kulinarnego mogę się jedynie domyślać. Przeróżne owoce morza, od potężnych krewetek, krabów, ryb wszelakiej maści, po wymyślne słodycze, przeróżne orzechy, surowe mięso, zwały najrozmaitszych przypraw, co kawałek gar kuchnia pod gołym niebem, z gotującymi się „specjałami”, a do tego wszystkiego kilku ludzi na metr kwadratowy, upał 35 stopni w cieniu i wilgotność ponad 90%. Gdy wyjdzie się w końcu z labiryntu tych wąziutkich uliczek i dojdzie do głównych arterii miasta, natychmiast wpada się w nieprzerwany sznur samochodów, autobusów i Tuk – tuków , a wszystko to pędzi, trąbi, przy czym pieszy nie ma tam żadnych praw i każde przejście przez ulicę graniczy z próbą samobójczą!! Jeśli wasza wyobraźnie zdała egzamin – to witajcie w Mieście Aniołów!!
A potem obowiązkowa przejażdżka po klongach – czyli kanałach. Bangkok był kiedyś cały poprzecinany setkami kanałów, życie toczyło się w drewnianych, skleconych na słowo honoru domkach i do dziś tak właśnie jest i to tuż poza centrum! Slamsy potworne, nie wiem jak ludzie mogą tak żyć!! Ale przed każdym domem – czy to będzie 5 gwiazdkowy pałac dla turystów, czy rozpadająca się chatka na brzegu rzeki Chao – Praya - obowiązkowo stoi pięknie udekorowany kolorowymi piórkami, lampionami , wstążkami i złotymi draperiami – domek dla duchów. To tam duchy, którym odebrano ten właśnie kawałek ziemi, mogą zamieszkać i jeśli zawsze rano gospodarz odda im pokłon, postawi miskę ryżu, czy owoc – to będą to duchy życzliwe, strzegące pokoju i zdrowia mieszkańców.
Na klongach toczy się zwyczajne życie! Pływający targ w pobliżu Bangkoku codziennie przyciąga tysiące turystów. Trudno oddać tę nieprawdopodobną atmosferę, bogactwo zapachów, kolorów, pokrzykiwania sprzedawców i ten żar lejący się z nieba niemiłosiernie, bez chwili oddechu i to gęste parne powietrze, którego wydaje się, że można dotknąć.
W końcu jest i ten wspaniały, bogaty, kapiący złotem Bangkok! Wspaniałe świątynie, posągi Buddy spoglądające nieco pobłażliwie na tych co w prochu u jego stóp pełzają, jak choćby wysoki na 3 metry, ważący 5 ton posąg ze szczerego złota w świątyni Wat Trai Mitr, czy też 46 metrowy posąg leżącego Buddy odchodzącego do innego świata, oczekującego na nirwanę. Największa świętość narodowa – Szmaragdowy Budda ze świątyni Phra Keo, na pierwszy rzut oka jest dość niepozorny, ale dla żadnego Taja nie ma nic ponad to.
No i oczywiście Pałac Królewski! Wspaniały, potężny i piękny!! A dookoła cudowne trawniki, kwiaty, krzewy, mistrzowsko wręcz przystrzyżone, tworzące absolutnie doskonałą całość. Zresztą przyroda tamtych terenów, począwszy od północnej Tajlandii aż po leżący na równiku Singapur – jest urzekająca!! Padające tam tropikalne deszcze, temperatura, wilgotność – to wszystko stwarza idealne wręcz warunki wegetacji. Zieleń jest tam nieprawdopodobnie soczysta, nie widać kurzu, uschłych roślin, wszystko aż tętni kolorami, a wszędzie kwitną egzotyczne dla nas, a tam zwykłe orchidee!! Podobną roślinność widziałam miejscami na Kubie, aczkolwiek teraz to wszystko mnie zalało, ogromem i tą zwyczajną, wszechogarniającą codziennością.
Zaloguj się, aby skomentować tę podróż
Komentarze
-
Na tragach w Tajlandii stoisk z przyprawaminie ma wcale tak duzo (przynajmniej w tajlandii poludniowej, bo ja w bankgogu nie bylem), najwiecej jest miejsc z przygotowanym juz jedzeniem (roznego rodzaju szaszlyki, kulki miesne i rybne), owocami, w miejscowosciach portowych (lub niedaleko morza) popularne sa tez stoiska z owocami morza i rybami.
Oraz wszechobecne ciuchy (marne podrobki znanych marek).
jolu -> naprawde fajne masz opisy do swoich wycieczek. A tak na margineisie jaki mialas plan swojej podrozy do tajlandii (objazdowka, hotel?) -
ehh, żeby w naszym kraju w każdym mieście i wsi były takie ładne klomby, ogrody...:))
-
Jolu :))) wiesz czego Ci zazdroszczę,pomijając całej tej azjatyckiej wyprawy oczywiście? Tego przeciskania się między straganikami z najróżniejszymi przyprawami, od których zapachu aż w głowie się mąci :)) Uwielbiam gotować, ostatnio wnikam w kuchnię azjatycką:)
Ładne fotki :)))
Pozdrawiam :)
Tutaj chce tylko zwrocic uwage ze wcale tak pieknie i zielono jak na tych zdjeciach nie jest. Jest generalnie syf, pot, smrod, spaliny, chaos komunikacyjny itd. Z zoo w Bangkoku musielismy wyjsc poniewaz, warunki w jakich przebywaja tam zwierzeta to jest skandal.
Proponuje uzbroic sie w przewodnik 'LonelyPlanet' przed podroza do tego kraju.
Pozdrawiam.